czwartek, 3 września 2015

I po lecie

Jak dobrze, że już wrzesień. Po wyjątkowo upalnym sierpniu całuję po stopach nadchodzącą jesień. Jestem już w 36 tygodniu ciąży. Smyki kopią mnie po żebrach, jeden z wewnątrz, drugi z zewnątrz. Moje życie nabrało niezwykłego rozpędu. Nie ma czasu na rozmyślania na kanapie z komórką w łapie, co usiądę to muszę wstać - mama piciu, mama siusiu, mama ciągi włąć (mama pociągi włącz). Jednak zdaję sobie sprawę, że z jednym dzieckiem to i tak są wakacje (tak powiadają), a z dwójką małych czeka mnie duży hardkor. Obawy są duże.  Gdzieś tam w założeniu zawsze miałam wychowanie dwójki dzieci, ale nie spodziewałam się, że z mężem pójdzie tak szybko i powiedzmy sobie szczerze  - bez starań.

Brzuch już mam dosyć duży, poruszam się jak słoń. Jednak wyjdę jeszcze na plac zabaw z Pulpetem, na szybki spacer obejrzeć pociągi, na drobne zakupy. Korzystam z każdej chwili z nim, bo to ostatnie tygodnie kiedy jestem całkowicie do jego dyspozycji. Tak sobie czasem myślę, że dobrze się stało, że między dziećmi będzie 2 lata 2 miesiące różnicy. Gdyby różnica była większa, załóżmy 6 lat (a tak z początku chciałam), to miałabym trochę rozgardiasz - jedno chciałoby do kina, a drugie do piaskownicy. A tak, zainteresowanie na tym samym poziomie wiekowym. Może być ciekawie.

Wczoraj odwiedził nas teść. Dawne nieporozumienia poszły w zapomnienie. Zadzwonił o 8.30, że przyjeżdża o 10. Mieliśmy ekspresową akcję sprzątania. Na klęczkach szorowałam podłogi, zdążyłam ogarnąć mieszkanie i umyć okna balkonowe w dużym pokoju. Pulpet bardzo mi pomagał, bardzo bardzo. Gdy wysłałam męża do sklepu, sama zabrałam się za pomywanie resztki naczyń (bo zmywarkę za ciężko było rozładować), Pulpetowi puściłam na youtube samochody. Była cisza. Za cicho. Poszłam do pokoju. Pulpet nie oglądał. Wylał cały płyn do mycia podłóg na pół dywanu i na szafkę, niewinnie przy tym marząc rączką. Ogarnęła mnie wścieklizna. Strzeliłam go w pupsko, mimo, że zarzekałam się, że nie będę go w ten sposób wychowywać. Jednak narobił mi roboty.  Szorowałam w nerwach dywan i starłam ściekający z szafki płyn. Prawie doprowadziło mnie to do rozpaczy.

Dostałam jednak nagrodę, teść zabrał Pulpeta na rynek, a potem na plac zabaw. Nie było ich przez 2 godziny. Mogłam się w tym czasie rozciągnąć na łóżku i poczytać książkę. Bardzo rzadka przyjemność dla mnie ostatnimi czasy. Muszę karmić się czymś intelektualnie, żeby całkiem nie zgnuśnieć. Gdy nie czytam dłuższy czas to jednak mózg mi zarasta chwastami.

Co do przygotowań do porodu. Jestem już na etapie pakowania torby. Codziennie coś dorzucam, a prawie całą wyprawkę kupiłam przez internet. Trochę taniej mnie to wyszło, niż w sklepie stacjonarnym. Teraz tylko czekać. Już bym chciała być po - wiem jednak, że to też ostatni miesiąc stanu błogosławionego - będę za tym napewno tęsknić.


1 komentarz:

  1. No to zblizamy sie do poznania Schabika. Ja jestem fanka dzieci z mala roznica wieku. Odchowasz raz , dwa I bedzie spokoj.
    Pozdrawiam Ciebie cieplo Basiu

    OdpowiedzUsuń