czwartek, 17 grudnia 2015

Kiepsko

Jestem tak zrozpaczona, że koniec. Przeżywam pierwszy raz, że tak bardzo się o kogoś martwię. A to jest moje dziecko. Byliśmy na kontroli w Katowicach, jechaliśmy 4 godziny w jedną stronę i na badaniu okazało się, że lewe serce się powiększyło i coraz lepiej funkcjonuje. Jednak echo wykazało płyn w płucach po zabiegu, a ekg jakiś nierówny rytm serca. Na początku lutego musimy położyć się do szpitala na parę dni. Schab dostanie Holtera i będą go dalej obserwować. Na domiar złego, poszłam dzisiaj do pediatry, aby zbadał małego, bo nie podoba mi się, że nie słychać go gdy mocno płacze. Moje wątpliwości zostały rozwiane już wcześniej, gdy okazało się, że przez moje małowodzie w ciąży i odwodnienie, dziecko nie miało miejsca w brzuchu by ćwiczyć mięśnie. Urodził się z HLHS i obniżonym napięciem. Jest mu potrzebna niezwłoczna rehabilitacja neuro-rozwojowa.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rodzice Prezydenta. Janina i Jan Dudowie

Chciałam się tu dzisiaj wyżyć na komercyjności świąt (właściwie magii zakupów), ale daruje sobie ten tandetny temat. Napiszę o czymś ambitniejszym. 

Niedawno wpadła mi w ręce książka wywiad-rzeka rodziców prezydenta Dudy. Przypadkowo trafiłam na ich wywiad na YT, który dotyczył promocji tej książki. Po wysłuchaniu wywiadu, byłam po prostu oczarowana. Ludzie, dla których wychowywanie dzieci stało się pasją. Jaka duma musi ich teraz rozpierać. 

wtorek, 1 grudnia 2015

Zwykły dzień

Jak wygląda nasz zwykły dzień (właściwie doba, bo u nas jest jak centrum Berlina - dom nigdy nie śpi) - to temat dzisiejszego postu. Nie wiem od czego zacząć, czy od rana czy wieczora, gdyż na jedno wychodzi - i tak nie śpię. 

Zacznijmy od popołudnia - gdy wycierając jedną ręką siki nietrafione do nocnika, drugą podtrzymuję butelkę osobnikowi z żołądkiem bez dna, refleksyjnie starając się wykopnąć nogą korkociąg wygrzebany z szuflady kuchennej, bujając zaś drugą usadzone w leżaczku niemowlę, któremu właśnie włączyła się syrena policyjna. 

piątek, 27 listopada 2015

Pytaj a zbłądzisz

Wczoraj padłam ofiarą systemu służby zdrowia. Dotychczas miałam z nią styczność niezwykle rzadko, ale po urodzeniu drugiego dziecka, poczułam jej zimne liźnięcie na swoich plecach. Schabik ma już 2,5 miesiąca i wypadało już mu zrobić usg bioderek. Z Pulpetem byłam prywatnie tylko dwa razy, bo skoro był zdrowy to nie widziałam sensu żeby ciągać go n-razy i dawać lekarzowi forsę. Zresztą, żeby iść na fundusz to wówczas musiałabym z nim jechać do Poznania, co by mi się średnio opłacało. Tak czy inaczej, idę ze Schabem na fundusz i potrzebne jest mi skierowanie od pediatry.

wtorek, 10 listopada 2015

Nie koniec problemów

Mimo, że ten rok się jeszcze nie skończył, uznaję go za pechowy dla mojej rodziny, a właściwie rodziny po stronie męża. Najpierw szwagierce zaczęła gnić ręka z powodu infekcji bakterią i musiała mieć przeszczep skóry, potem synek drugiej szwagierki zachorował na rzadką chorobę, przez co miał długi czas powiększoną wątrobę, a latem teść miał duże problemy z sercem. W drugiej połowie roku siostrze męża wykryli mięśniaka macicy i musiała mieć operację, w październiku Schab miał operację na otwartym sercu. Z babcią męża jest krucho, bo zaczęła się przewracać (ma 95 lat), a teraz na głowę zachorował mój mąż. Siebie zostawiłam na samym końcu. Rok się jeszcze nie skończył, ale tfu tfu oby jego koniec nastąpił szybko.

piątek, 30 października 2015

czwartek, 22 października 2015

Szpital cd

Zaczęło się niewinnie. Podczas pierwszych dób życia Jarka, stwierdzono szmery na sercu. Wykonano dwa razy echo serca i okazało się, że przewód tętniczy się nie zamknął i wykryto przecieki na przedsionkach. W międzyczasie leczono go fototerapią, bo miał wysoki wzrost bilirubiny we krwi. Po 4 dniach wysłano go do kliniki kardiologicznej w Poznaniu na konsultacje.

wtorek, 22 września 2015

Szpital

Jestem w szpitalu juz 8 dobę po porodzie.  Siedzę w czterech ścianach, gapię się w sufit i nasłuchuję następnych kroków skierowanych w stronę mojej sali. A drzwi się nie zamykają. Wchodzą i wychodzą, wchodzą i wychodzą. Dostaję tu powoli na głowę. Dziecię leżące obok pod lampami urządziło mi tu wielki reset,  lepszy niż w spa. Z dala od Pulpeta, z dala od męża, dni mijają, a ja nawet nie wiem który dziś dzień tygodnia. Wszystko jednakowe, zlewa mi się w całość.  Nie muszę tutaj robić nic, poza leżeniem, odpoczywaniem i rozpuszczaniem się na widok mojego drugiego dziecięca,  zaznaczam że pięknego i przesłodkiego. Nie marudzi, nie płacze,  a jak mu się zdarzy to jest miodem dla moich uszu. Czyżby egzemplarz bezproblemowy?  Gdyby nie ta powracająca zoltaczka i niedomknięty przewód w serduszku.

czwartek, 3 września 2015

I po lecie

Jak dobrze, że już wrzesień. Po wyjątkowo upalnym sierpniu całuję po stopach nadchodzącą jesień. Jestem już w 36 tygodniu ciąży. Smyki kopią mnie po żebrach, jeden z wewnątrz, drugi z zewnątrz. Moje życie nabrało niezwykłego rozpędu. Nie ma czasu na rozmyślania na kanapie z komórką w łapie, co usiądę to muszę wstać - mama piciu, mama siusiu, mama ciągi włąć (mama pociągi włącz). Jednak zdaję sobie sprawę, że z jednym dzieckiem to i tak są wakacje (tak powiadają), a z dwójką małych czeka mnie duży hardkor. Obawy są duże.  Gdzieś tam w założeniu zawsze miałam wychowanie dwójki dzieci, ale nie spodziewałam się, że z mężem pójdzie tak szybko i powiedzmy sobie szczerze  - bez starań.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Strach przed porodem

Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile rzeczy muszę jeszcze przygotować dla dzidziusia i dla siebie. Nie przyszło mi nawet do głowy, że potrzeba takich rzeczy jak przewijak, wkładki laktacyjne, koszula do szpitala, czy witaminy K+D. Dzisiaj rano sporządziłam listę i złapałam się za głowę jak głęboko jeszcze jestem w czarnej dupie, a do porodu tuż tuż. Z tego co zdążyłam zrobić to wyprać w płynie ubranka 0-6m, wyprasować i posegregować w szufladzie. A.... i jeszcze zdążyłam kupić chustę do noszenia Natibaby, używaną przez OLX - jeden konkretny zakup.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

O tym jak mi ciężko i bilans dwulatka

Ostatnio nie pisałam. Upały które nawiedziły nasz kraj dały mi mocno w kość, zresztą wszystkim. Pulpet stale rozdrażniony, mąż naburmuszony, ja ledwo ciułam z powiększającym się coraz bardziej brzuchem. Chodzę jak opryskiwacz, a jeszcze miesiąc muszę podołać. Najlepsze, że mój mąż woli robić za gosposię domową, niż wychodzić z Pulpetem na dwór. Często się z tego powodu kłócimy, bo Schab mi już dość mocno ciąży, a u boku z żywiołowym dwulatkiem, gdzie czasem muszę go w pędy gonić by nie wtargnął na miejską obwodnicę wyciska ze mnie siódme poty. Codziennie z nim wychodzę na okoliczne place zabaw i do parków, ale jest mi coraz ciężej.

czwartek, 30 lipca 2015

O stresie, ciąży i urodzinach Pulpeta

W ciąży stałam się bardzo nerwowa i nic mi nie przynosi ulgi. Denerwuje mnie wszystko: to że Pulpet nie chce iść spać na południową drzemkę, że mąż wypije piwko do meczu, że laptop który wziął mąż muli tak, że jest bliski upadku na chodnik. Kobieta w ciąży wszak powinna się relaksować i jak najwięcej odpoczywać. U mnie tego nie ma. Dlatego szukam sposobów, żeby ulżyć swojej poharatanej duszy, zapomnieć o wszystkim.

sobota, 25 lipca 2015

Trochę narzekań

Wrócił mąż. Nie było go w domu przez ponad 7 miesięcy, a byłby dłużej gdyby współpracownik nie złamał nogi w dwóch miejscach. Wracali więc oboje, a mąż robił za opiekuna. Przez tyle czasu można się od człowieka odzwyczaić, od jego fochów, gadaniny, przyzwyczajeń, dlatego nie obyło się bez spięć i awantur. Jednak nasza dewiza małżeńska jest taka, że możemy się rzucać talerzami, ale ważne abyśmy pogodzili się przed zachodem słońca. I to w jakiś sposób działa. Chodzimy cały dzień na szpilkach, ale wieczorem razem jemy kolacje i oglądamy filmy.

sobota, 4 lipca 2015

O urlopie, książce i innych aferach

Mimo cudownej pogody, ślicznego słoneczka oraz urlopu, jestem pod chmurami burzowymi. Rzecz się rozchodzi o mojego teścia. Teściowej nie mam, ale całą robotę odwala za nią teść. Z moim mężem mamy stały kontakt, piszemy i rozmawiamy codziennie do późnych godzin nocnych - nawet na ranem. Niestety odległość robi swoje, tęsknota jest straszna  (mąż wraca już w tym miesiącu). Z mężem pracuje jego ojciec, czyli mój teść. Razem wyjechali trochę zarobić, bo teściowi na leki i czynsz nie starcza. 

wtorek, 16 czerwca 2015

Zwierzenia pewnej szefowej kuchni

W oczach Pulpeta figuruję na pewno jako matka jajcarska. Jak się poplami to powiem, że od prania jest pralka, jak obleje mnie wodą z prysznica to powiem, że pada deszcz, jeśli zechce pobawić się kluczykami i kierownicą to będziemy stać przed Lidlem godzinę, aż się w końcu znudzi. Jestem ze wszystkim na TAK (no prawie ze wszystkim). Jeśli chodzi o jedzenie jestem śmiertelnie poważna. Ugotowałam wczoraj zupę szparagową, specjalnie przywiozłam szparagi ze wsi 7 zł za kilo. Zupa wyszła fenomenalnie pyszna i zarąbista. Jednym słowem - objawił się we mnie geniusz kulinarny (taki przeważnie jednodniowy). Pulpet owszem, zrobił to dobrej matce - zupę zjadł, czym rozparł moje serce na żebra. Natomiast dzień późnej.... zupa jeszcze pyszniejsza, a Pulpet zakleił usta na amen. Nie zje, choćbym go błagała na kolanach i całowała po stopach. Dostałam pełny talerz zwrotny.

piątek, 12 czerwca 2015

Powrót

Nie wiem od czego zacząć, bo dawno mnie nie było. Przedni blog skasowałam i ciężko mi było powrócić.  Jednak brakowało mi pisania, wspominania, upamiętnienia tych jedynych chwil z życia mojego dziecka, które w przyszłym miesiącu kończy 2 lata. Jak mama, ciesze się z każdych osiągnięć syna, z każdego postawionego kroczku,  z samodzielnie zjedzonego obiadu, każdego uśmiechu na twarzy. Z radością oglądam go na placu zabaw jak sam radzi sobie wchodząc na ślizgawkę i zjeżdżając z niej samodzielnie, jak wdrapuje się po drabinkach i traci równowagę  podtrzymując się nadal obiema rączkami. Z radością wysłuchuję pierwsze zwroty słowne,  śmieszne przekształcanie słów. Śmieje się razem z nim, gdy po przebudzeniu prosi o kluczyki i chce do samochodu (kiki dodu). Jak zabawnie zaprzecza mówiąc: mleko nie, spać nie, dodu nie. To są radości matki, których nie da się przecenić.