niedziela, 10 stycznia 2016

Jest jak jest

Myślałam, że jestem silna, ale jestem słaba, okropnie słaba. Ja, matka, pełniąca najważniejszą rolę w życiu dwójki malutkich dzieci, mam chwile straszliwego kryzysu. Chciałabym się móc rozsypać na cząsteczki i chciałabym, żeby ktoś mnie potem pozbierał do kupy. Myślałam, że taką rolę pełni mąż. A może on myśli, że to robi? Może ja oczekuję zbyt wiele? 

Jestem czasem w takim dołku, że jedynym czego pragnę, to żeby mnie wszyscy zostawili w spokoju. Mąż, dzieci. Żeby nikt mi nie bręczał, że chce jeść. Żeby ktoś za mnie chodził z Jarosławem do lekarzy, jechał w lutym do Katowic. 

Nie chce obnażać swoich słabości przed bliskimi, bo zaraz zaczynają mnie wyzywać, ustawiać do pionu, krzyczeć, że nie mam się poddawać, potrząsać mną, lać lodowatą wodę na twarz. Wrzeszczeć Basia otrząśnij się! 

A ja nie chcę! Ja chcę się rozsypać. Zanurzyć się i dotknąć dna, spuścić z kagańca, ponarzekać, wywrzeszczeć co mi się nie podoba, poobrażać się. Stać się małą niesforną dziewczynką w małych majteczkach, która grzebie w błocie i ma resztę w nosie. 

Gdy patrzę na Jarka, on się do mnie uśmiecha, jakby chciał powiedzieć "przestań się miżdżyć!" Z drugiej strony wiem, że serce ma nienormalne, a może źle ujęłam? "Wyjątkowe" to lepsze słowo. Hipoplazja lewej komory serca, "on nie jest zdrowy jak inne dzieci" - stale brzmią te słowa w uszach. 

Wiecie co on teraz robi? Żuje swoje palce, jakby mu zęby wychodziły.

Nie wiem jak to dalej będzie. Z mężem się nie dogaduje, dziecko mam chore. Może ja coś tu za bardzo wyolbrzymiam? Kiedyś, żeby wykrzyczeć się, obnażyć się tak całkiem do naga, pisałam pamiętniki, które pozniej niszczyłam. Gdybym je przeczytała od nowa, to uznałabym sama przed sobą, że jestem nienormalna. Ale to tylko słowa, dryfujące lekko myśli, dotknięte struny serca. 

Potem, gdy już sama się otrzepie, jestem na nowo gotowa do walki z dniem powszednim.

Muszę się tylko czasem rozsypać....


2 komentarze:

  1. Kochana, Jarek na kazdym kroku pokazuje Tobie : "zobacz mamo jak swietnie sobie radze". Nie rob mu tej krzywdy I nie mysl o tym, ze jest chory, bo dzieci to czuja, a pozniej rozumieja.
    Znalazlam fajna ksiazke : http://aros.pl/ksiazka/moje-dziecko-ma-wade-serca
    Moze warto bylo by kupic I dowiedziec sie wiecej o tym jak zyc?
    Kazdy ma lepsze dni I gorsze... trzymaj sie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet sobie nie potrafię wyobrazić jak musi być Wam ciężko. I Ty masz prawo do słabszych chwil,bo nikt nie wytrzyma pracy na pełnych obrotach non stop. Dobrze jest po trochu spuszczac ciśnienie by nie zwariować. To taki reset by sięgnąć swojego dna i się od niego odbić. Potrzebujesz czegoś dla siebie, chociaż dwie trzy godziny w tygodniu, byś poszła na spacer, do kina,czy na kawę z koleżanką. Nie bój się prosić o pomoc!

    Noe.wiem,jakie masz układy w rodzinie,możesz liczyć na pomoc rodziców czy teściów?

    Co do męża, to przykre, ale powinien Was wspierać, Ciebie. Dac coś co nic nie kosztuje, dobre słowo, pomoc Ci. Może mów głośno o swoich potrzebach,lub w ostateczności postrasz go,ze jak Ci nie pomoże,to dostaniesz do głowy,albo wyjdziesz z domu i nie wrócisz przez trzy dni. Facetem też trzeba czasem potrzasnac, oni myślą,ze my jesteśmy silne i ze wszystkim przy dzieciach damy radę same.

    Co do Jarusia, to moja mała jest dwa tygodnie starsza, też pcha łapki do paszczy ciągle,to w tym wieku chyba normalne.:)

    Wiem,że jesteś wierząca, zatem wiesz,ze modlitwa może zdziałać wiele. Wykłoc się z Panem Bogiem, wygarnij Mu co Ci leży w sercu. On zawsze wysłucha i nawet gdy myślisz,że jesteś samotna, pamietaj- Nie jesteś.

    Kochana, trzymaj się mocno, są ludzie,którzy Wam dobrze życzą i wspierają chociaż z daleka.

    OdpowiedzUsuń