sobota, 13 sierpnia 2016

Co to miało być?!??!

Dzisiaj będzie wpis z potrzeby serca, więc może być długi. Niedawno trafiłam na youtubie na kanał pewnego faceta ultrakatolika, który nagrywa filmiki ewangelizacyjne. Przeprowadza wywiady z byłymi protestantami, zniewolonymi duchowo, opętanymi, ultrakatolickimi rodzinami, młodzieżą, sam się wypowiada na temat Boga  itd. Należy do Wspólnoty Rodzin Mamre, która uczestniczy m.in. w uwalnianiu ludzi spod władzy demonów czyli w skrócie jest przy egzorcyzmach.

Również sam nagrał świadectwo o tym jak Bóg cudownie go uzdrowił z nałogu nieczystości. Był już z żoną po pierwszej sprawie rozwodowej (najpewniej ją zdradzał), gdy postanowili dać sobie ostatnią szansę i poszli na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie. Jak łatwo się domyślić, zaraz po powrocie do domu Bóg faceta uzdrowił za pstryknięciem palców, po czym z żoną zakochali się do szaleństwa i po roku urodziło im się czwarte dziecko. Nie musiał robić nic, zapierać się itp. po prostu był wolny od nałogów.
To samo tyczy się jego gości, którzy również zostali uwolnieni w taki cudowny sposób.

Zostałam zachęcona (jak wspomniałam gość ultrakatolik) więc miałam pełne zaufanie do tego co mówił. Postanowiłam, że pójdę na taką mszę z Jarkiem - bo być może a nuż.

Zauważyłam, że w gablocie mojej parafii jest informacja o takiej mszy w sąsiedniej miejscowości - a więc idealnie. Pojechałam. Ojciec nas zawiózł bo chciał odwiedzić tam krewnych. Był z nami również Grzesiu.

Wjechałam wózkiem do kościoła, na szczęście pora była już wieczorna, więc Jarek spał w najlepsze. Msza się opóźniła o pół godziny, więc ludzie dopiero się zbierali. Było pełno starszych ludzi, młodych też trochę. Co mnie zdziwiło to to, że co niektórzy przychodzili z 2-litrowymi butlami oleju i sześciopakami wody. Pomyślałam sobie, po psa to przynosić do kościoła? Przyglądałam się dalej.

Jedna babcia wstała i oznajmiła, że robi różańce i ma do rozdania za darmo, ale trzeba pomodlić się (podała jakąś procedurę, najpierw Wierzę w Boga, Zdrowaś Mario, Wierzę w Boga, później coś tam jeszcze - przyznam szczerze wiele tego wymieniała, nie zrozumiałam jej). No i jak to się odmówi, to niby 1600 dusz w czyśćcu wchodzi na wyższy poziom (swoją drogą skąd wie, że 1600 a nie 1601?)

Dobra, zaczęła się Msza. Kościół dość mały, ale nabity wiernymi. Wyszedł bardzo młodziutki ksiądz, świeży po święceniach zapewne i zaczął. Miałam wrażenie, że trochę naciąga niektóre rzeczy np. śpiew "Duchu Świety Przyjdź" i tak kilka razy podczas Mszy. Przed przyjęciem komunii kazał mówić Kocham Cię Panie Jezu. Na moje był taki trochę za nowoczesny, a chodzę do kościoła przez całe życie, należałam do KSM-u, jeździłam na różne młodzieżowe zjazdy katolickie, pielgrzymki. Byli księża różni, tacy siacy, ale takiego księdza "uduchowionego" jeszcze nie widziałam. Za przeproszeniem zesrałby się tam, taki cukierkowy. I piszę to z całym przekonaniem.

Po Mszy było kilka świadectw, jedna babka weszła i mówiła, że modliła się do Boga o wnuka, bo córka była bezpłodna. Poszła na mszę o uzdrowienie i tam ksiądz powiedział, że jest małżeństwo, które cierpi na bezpłodność, Pan im błogosławi i za trzy miesiące pocznie im się dziecko. I faktycznie tak się stało, choć z medycznego punktu widzenia niemożliwe.

Dalej inna babka mówiła, że pacjent z przerzutami, zatwardziały ateista, kilka dni przed śmiercią się nawrócił (i ona to wymodliła na tej mszy), potem dodała od siebie, że weszła do kościoła ledwo co bo cierpiała na nogi, a wyszła w pełni sprawna.

Po świadectwach, owy ksiądz kazał powyciągać wodę, olej, sól, krzyże, zdjęcia osób za które się modlimy i zaczął je pokoleji egzorcyzmować. WTF? To woda święcona już nie wystarcza? Przedtem poinformował również, że zakrystia jest już przygotowana i służby, które wiedzą co robić, na wypadek gdyby ktoś zaczął wrzeszczeć... To była dla mnie całkowita nowość, bo nigdy się nie spotkałam z takim czymś w kościele. Nowe trendy?

Później była Adoracja Najświętszego Sakramentu przy zgaszonych światłach. Wtedy ksiądz wpadł w totalne uwielbienie Boga i popadł w jakiś trans bo mówił w jakimś nieznanym języku. Mówił, że w kościele jest osoba, która ma słaby wzrok, Pan Jezus cię teraz uzdrawia i możesz spojrzeć na świecę bo lepiej ją ujrzysz. Albo w kościele jest osoba, która ma kłopot z barkiem, Pan Jezus cię teraz uzdrawia.

Po Adoracji nadeszło clu całego spotkania, czyli spoczynek w Duchu Świętym. Ludzie podchodzili, ksiądz chodził po ołtarzu jakby w transie, kładł ręce na głowę, czynił znak krzyża i babcia bęc na podłogę. Byłam 5 lat temu na takim czymś i widziałam jak ludzie padali obok mnie (w tym znajoma z która tam przyjechałam) więc nie był to dla mnie nowy widok.

Byłam z malutkim dzieckiem w wózku więc nie poszłam (zresztą nie byłam spragniona takich doznań). Było już grubo po 21 i wiedziałam, że ojciec z Grzesiem już napewno się niecierpliwią, więc wyszłam z kościoła jako jedyna.

Gdy wracaliśmy, tata mi powiedział, że krewni u którego był nie wierzą w takie rzeczy, że to zabobony. Uznałam, że pewnie niewierzący, ale katolicy jednak - więc nie wiem. Dodali, że ta wspólnota krąży po okolicach, a gdzieś w Drobninie proboszcz się nawet nie zgodził i dopiero tutaj dostali pozwolenie. Zapaliła mi się czerwona lampka. Pytam ciekawe czemu, skoro Bóg uzdrawia ludzi.

Gdy wróciłam do domu, zaczęłam się zastanawiać, co to właściwie było? Jestem taka, że jak coś wzbudzi moje podejrzenia (a wzbudziła ta cała msza) to zaczynam drążyć temat.

Siedziałam trochę czasu, przekopywałam youtube, fora religijne, wypowiedzi biskupów itd. i teraz mogę wyrazić na ten temat swoją opinię.

To co widziałam, to działalność wspólnot charyzmatycznych, które zapożyczyły swoje praktyki od zieloświatkowców. To nowość w Kościele Katolickim - i to się dzieje na naszych oczach. Spotkanie w kościele ma być teraz imprezą, w którym mamy czuć się błogo, mamy znajdować nowe mistyczne i spektakularne doznania i czuć się fantastycznie. Wierni dostają obietnicę uzdrowień, uwolnień, nawróceń, lepszego życia, rozwiązania problemów bez żadnego wysiłku. Kościół ma się kojarzyć z sensacją, niesamowitymi przeżyciami m.in. spoczynek w Duchu Świętym, który możemy spotkać również w innych religiach m.in. w hinduiźmie. Msza Św. to ma być bomba. Bóg ma spełniać nasze prośby.

Pytam się gdzie tu pokora? Gdzie "bądź twoja wola"? Gdzie miejsce na naśladowanie Chrystusa w cierpieniu? Gdzie gorliwa modlitwa? (w końcu Pismo Św nas tak naucza). Cierpienie ma nas prowadzić do zbawienia tak? Nie było ani słowa o tym. Natomiast kazanie było o dzieciach a my starzy mamy ich naśladować w łatwowierności.

"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mateusz 16, 24. 25)."

Na youtubie można znaleźć również msze z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie sprawowane przez ojca Daniela, który demonstruje totalny przesyt jasnowidzenia np. ojciec mówi "Pan Jezus teraz przechadza się tam z tyłu kościoła wraz z Matką Bożą i uzdrawia kobietę chorą na depresję". Słychać w tle krzyki, czyjeś wrzaski, bo Bóg teraz uwalnia. Niektórzy się śmieją, płaczą, mówią językami,  Podczas tego spotkania domniemanych uzdrowień musi być co najmniej setka. Najciekawsze, że to są nasi katoliccy księża, nasze katolickie siostry zakonne, nawet dzieci już takie kumate są obecne. To nasi pasterze, którym ufamy.

Całe te rytuały na spotkaniach z charyzmatykami są zapożyczone z innych religii i to jest zastanawiające. Po to Pan Bóg dał rozum, byśmy się nim posługiwali, a wiarę musimy uznać przez rozum, nie przez emocje. Przecież skoro kościół od początku był taki "rajcujący" to dlaczego księża podczas eucharystii nie lewitują? Przecież Boga na to stać, nie? Z kolei uzdrowienia - poza świadectwami nie ma żadnych medycznych dowodów na ich dokonanie (a muszą być dobrze zbadane i udokumentowane przed uznaniem przez Kościół Katolicki - tak się dzieje w procedurach wynoszenia świętych na ołtarze).

W końcu ludzie zaczynają się zastanawiać dlaczego babcia obok mnie spoczęła w Duchu Świętym, a ja nie? Bóg mnie nie chce? Dlaczego tego dziadka wyleczył, ja go tak samo błagałam. Wierni skupiają się na sobie, na samym uzdrowieniu, oczekują użycia boskiej mocy by rozwiązać choroby i problemy. Czy to nie śmierdzi okultyzmem?

Nie jestem teologiem, wyrażam tylko swoją opinię, bo moim zdaniem coś zaczyna się niedobrego dziać w Kościele Katolickim.

Dlaczego już nie wystarczy ludziom Chrystus leżący po cichu w tabernakulum? Dlaczego oczekują spektakularnych wrzasków demonów, darów języków, darów śmiechu, płaczu, transów - swoją drogą dlaczego to się dzieje w miejscu świętym jakim jest kościół?

Pozostaje pytanie - jeśli są uzdrowienia to skąd się faktycznie biorą? Czy to aby na pewno Bóg działa? (a z tego co pisze w Biblii, Pan Bóg działa po cichu, a Pan Jezus przychodzi w obłokach). Bo diabeł jest mistrzem kłamstwa i może się pod każdego podszyć, by ostatecznie wydać nas na zgubę.

Na koniec wrzucę cytaty z Biblii:

"Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach" (Mt 7, 15-20)

"Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: "Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy oświadczę im: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"
(Mt 7, 21-23)

Utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że warto się trzymać tylko Tradycyjnej wiary katolickiej, a inne wypaczenia prowadzą ludzi na zgubę. Warto czasem pomyśleć. Mnie uratowało to podejrzenie, że proboszcz w Drobninie zamknął drzwi tej wspólnocie.

Więcej o tym można poczytać na forum Nowa wiosna Kościoła posoborowego


4 komentarze:

  1. Ksiadz stosowal "potege podswiadomosci". Ludzie szli tam wierzac, ze ich uzdrowi, uratuje, da nadzieje. Wierza w to tak gleboko, ze cuda sie zdarzaja. Nie zrobil nic nadzywczajnego. Mial swietna sile perswazji, zrobil swietny show.
    Basiu, jesli uwierzysz w to, ze Jarus jest normalnym dzieckiem to wierz mi, ze bedzie.
    Musisz tylko bardzko to wierzyc I byc wdzieczna Bogu za laski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miniu, powiedz mi tak szczerze czy jak będziesz bardzo mocno wierzyć, że na urodziny Starszaka przyjdzie tłum dzieci to czy tak się stanie?

      Usuń
    2. Wiem o czym mowisz. Wiem, ze trudno to wytlumaczyc, ale jest w tym cos.
      Tak sie zdarzylo, ze z gosci , ktorych nie mial byc nagle zrobil sie osmioro,a dla Nas to zupelnie starczy.
      W tej ksiazce co slucham, te wszystkie miejsca swiete, gdzie dzialy sie cuda - chociazby w Czestochowie to nie dlatego, ze ktos ich uzdrowil, tylko, ze oni sami uwierzyli, ze sa w stanie chodzic czy widziec. Realnie... musisz przeczytac ta ksiazke !!!

      Usuń
    3. Czytałam fragmenty i powiem tak, że póki się sprawdza to jest fajnie, ale jak przyjdzie poczucie bezsilności (a przyjdzie napewno) to albo człowiek się rozlicza sam, albo zwraca się do Pana Boga, więc co nas lepiej urządza?

      Usuń